między deszczami

trudno w to uwierzyć... ale ciągle pada. kolejny dzień, kolejny tydzień. no dobra - weekend był przyzwoity. ale teraz - znowu deszcze, burze, ulewy, o prognozach to już lepiej w ogóle nie myśleć... rośliny łapią grzyba, a człowiek depresję.

w takie dni wyrwa w chmurach staje się kopniakiem motywującym do wyjścia z domu. choćby na chwilę...




z moniką (tą z poprzedniego posta) pognałyśmy na wzgórza. wiecie jak smakują jeżyny dopiero-co-umyte deszczem? warto było udawać, że nie widać nadciągającej stalowej chmury... szczęście, że póki co mieszkamy w kraju średniowiecznie zaściankowym i co krok są kapliczki, które dają schronienie przed ulewą... są wprawdzie i takie, w których mieszkają szerszenie, ale nie taki owad straszny, jak go malują...

czekam na odrobinę lata. czy się doczekam?





Komentarze

Popularne posty