lampy z kiermaszu

są takie miejsca, które niebezpiecznie jest odwiedzać. krater wulkanu, bagna, czarnobyl... i targi staroci. długo mi sąsiadka opowiadała o tym zakamarku rzeszowa - w końcu tam dotarłam. kiermasz emaus...
 
poza naręczem książek, zestawem glinianych naczyń i świątecznymi obrusami, na wichrowe wzgórze przyjechały lampy. to znaczy - podstawki. w pełni sprawne, ale pozbawione abażurów. lecz to przecież nie tragedia! mistrzem szydełkowania nie jestem - ale wyszło chyba nie najgorzej...?


 
najtrudniej było zdecydować, jaki kolor wybrać...


 
akurat tego koloru, co mi się najbardziej podobał, miałam tylko kilkadziesiąt metrów. jak się okazało, to było za mało, więc wyszło mi jakieś takie ombre...




 
jak na pierwszy eksperymentalny abażur, to wygląda przyzwoicie.


 
nareszcie mam lampkę nocną przy łóżku!




w pokoju gościnnym też nie było lampki. a teraz już jest.






trochę się rozpędziłam z tym szydełkowaniem... no i teraz - abażur szuka lampy.




 
wygląda na to, że znalazłam sobie zajęcie na długie zimowe wieczory...



Komentarze

Popularne posty