echinacea czyli jeżówka

w swoich poszukiwaniach roślin 'przydatnych' trafiłam kiedyś na jeżówki - i moje zauroczenie nie przemija. co więcej, co jakiś czas, w jakimś sklepie czy na targu trafiam na odmianę, której jeszcze nie mam i zakochuję się od nowa...




jeżówki to byliny - raz posadzone rosną dopóki kataklizm ich nie zmiecie z powierzchni. nie dosć, że sam krzaczorek się rozrasta, to jeszcze nasiona się sypią na prawo i lewo. wystarczy posadzić rośliny co metr, poczekać dwa lata (w roku wykiełkowania rośliny wytwarzają tylko liście) - i już jest kolorowo aż oczy bolą.




w jakich kolorach można spotkać jeżówki? wszystkich. no prawie - nie widziałam niebieskich. biele, żółcie, pomarańcze, czerwienie, róże, fiolety oraz ceglasto-brązowo-bordowe kombinacje i inne mieszanki zadowolą każdy gust.










jeżówki pochodzą z ameryki północnej, różnią się wysokością, wielkością i kształtem płatków. wszystkie są piękne, trwałe, wytrzymałe zarówno na mróz jak i na słońce. a do tego - są składnikiem leków na odporność i choroby ukałdu oddechowego (o jej właściwościach leczniczych wiedzieli indianie).




















w sprzedaży pojawiają się też 'pompony'.








dobrze ukrywają swoją 'jeżowość'.










ostatnio modne (nie tylko wśród jeżówek) stały się kwiaty zielone.




w zeszłym tygodniu znalazłam na dynowskim targu odmianę zielono-fioletową.








kwiaty kolczaste jak igielniki - a przyciągają zapylaczy jak magnes.








te dwie pszczoły chyba dyskutują, która powinna mieć pierwszeństwo posmakowania nowej odmiany...


 


czasem coś się... popsuje. w tym roku pojawiły się takie nietypowe kwiaty.




 


dlaczego tak sie dzieje? nie mam pojęcia.




intensywne kolory ożywiają widok za oknem. jeżówki zaczynają kwitnąć latem, cieszą oczy aż do przymrozków, a zimą szron srebrzy jeże.




i jak tu nie kochać jeżówek?



Komentarze

Popularne posty