pruchnickie sochaczki 2019

'rzemiosło, żarcie i rzępolenie' - czyli najcudowniejszy sposób na spędzenie dnia. i tak właśnie było w minioną niedzielę - po raz kolejny pruchnickie sochaczki mnie nie zawiodły.

a co to takiego te sochaczki? na stronie www.ck.przemysl.pl jest następujący opis jarmarku:
Plenerowa impreza, organizowana na zabytkowym Rynku w Pruchniku, której głównym celem jest popularyzacja dorobku twórców z dziedzin objętych programem "Ginące zawody". Jest jednym z ważniejszych wydarzeń kulturalnych Podkarpacia i co roku gromadzi tłumy miłośników tradycji i zwyczajów ludowych tego regionu.
Nazwa jarmarku wywodzi się od znanego w XVII w. na tym terenie zwyczaju handlowania mięsem. W Pruchniku odbywały się tzw. "sochaczki" - wolne targi mięsne dla chłopów z okolicznych wsi. Dziś "sochaczki" to prawdziwy festiwal sztuki ludowej.
Impreza  organizowana jest  przez  Centrum Kultury, Sportu i Turystyki w Pruchniku, Centrum Kulturalne w Przemyślu, Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Pruchnickiej i Urząd Miasta w Pruchniku. Twórcy ludowi i rękodzielnicy prezentują, sprzedają, a także  wykonują swoje dzieła. Oprócz „ginących zawodów” takich jak wikliniarstwo, kowalstwo, bednarstwo czy rymarstwo, zobaczyć można na Jarmarku inne wytwory tradycyjnego rzemiosła, m.in. drewniane zabawki, koronki, hafty, kwiaty z bibuły, miód i świece z pszczelego wosku, rzeźby, obrazy malowane różnymi technikami i wiele innych dekoracyjnych i użytkowych przedmiotów.
ja obchód straganów zaczynam od wiklinowego stoiska - trzeba przecież zaopatrzyć się w jakiś solidny kosz na zakupy.




co roku kupuję kosz u tego samego pana.




a co dalej? idę gdzie oczy poniosą... lub gdzie nos zaprowadzi... stoiska kół gospodyń wiejskich są niebezpieczne. w końcu żołądek ma ograniczoną pojemność... samo patrzenie wywołuje odruchowe poluźnienie paska w spodniach o dwie dziurki. ciastka, placki, rogaliki, chleby, smalczyki... no i oczywiście nie może zabraknąć proziaków! u tej pani spróbowaliśmy niemal wszystkiego. makowiec - cudo! rogaliki mmm ze śliwką mmmmm... dzieciaki pochłonęły proziaki, a mnie cebularz uratował od zasłodzenia. niestety nie zapamiętałam ani imienia ani nazwiska - ale wiem, że pani ta wcześniej brała udział w jarmarku razem z kołem gospodyń wiejskich, a w tym roku zdecydowała się na solowy występ.




na jarmarku był oczywiście szeroki wachlarz rękodzielników. można było się zaopatrzyć w biżuterię (drewnianą, metalową, szklaną, wszelaką), kutą podkowę, szyte i haftowane cacka, rzeźby, miody, przetwory na słodko i słono, dziecięce zabawki... każdy twórca chętnie odpowiadał na pytania - choć pewnie w kółko padały te same. trzeba przyznać - cierpliwości im nie brakuje...




zobaczyć nie tylko gotowy produkt - ale proces jego powstawania - jest bezcenne. zwłaszcza, że wiele zawodów odchodzi bezpowrotnie...






tak było na stoisku garncarskim rodziny plizgów. kto nie załapał się na gliniane opowieści na jarmarku, może zajrzeć na stronę warsztatgarncarski.pl a kto nie był w medynii głogowskiej niech szybko planuje wycieczkę!




a oto jedno z moich ulubionych stoisk:






ten, kto poznał marszałka, wie, że na podkarpaciu dobrzy ludzie są ;)




w tym roku na sochaczkach był też węgierski akcent.




można było spróbować i wina i sera i oczywiście - pikantnej, paprykowej kiełbasy...




nie sposób opisać wszystkie stoiska. trzeba tu po prostu przyjechać... posłuchać wywiadów z rzemieślnikami, pooglądać drewniane rynny na domach przy rynku...

poza straganami na jarmarku były ustawione dwie sceny. pamiętam, jak któregoś roku zespoły ludowe nie tylko prezentowały swoją muzyczną twórczość, ale też przedstawiały różne scenki z wiejskim humorem. ludowe kapele to coś więcej niż 'to i hola hola la'. niestety w tym roku byliśmy na tyle krótko, że niczego nie posłuchaliśmy. dzieci oraz pogoda skróciły wycieczkę.




uciekaliśmy przed burzą - trochę strach było sie zatrzymywać przy polach słoneczników - proszę wybaczyć ujęcie z samochodu... nie pamiętam, w której to dokładnie miejscowości, ale gdzieś na trasie z pruchnika w kierunku nienadowej.

a po deszczu...




...podkarpacki wieczór.



Komentarze

Popularne posty