warzywniak - część druga
konstrukcja stanęła już na swoim miejscu, zakopana w ziemi - na pół metra, żeby któregoś dnia nie odleciała do sąsiada.
zimna zośka za nami, wszystko, co kiełkowało w domu, zostało przesiedlone pod folię. sadzenie odbywało się według planu, który rozrysowałam jeszcze zimą - kierując się tabelami "companion plants".
podczas dłubania w ziemi dotarły do mnie... dziwne dźwięki. pomyślałam sobie, że chyba mi przygrzało. jak nic - omamy słuchowe. próbowałam rozkminić, co właściwie słyszę... olśniło mnie - KIBOLE!!! idą na mecz i śpiewają te jakieś swoje stadionowe przyśpiewki!
ale ja durna... przecież tu nie ma kiboli... ani nawet kibiców... wytężałam słuch i dalej próbowałam zrozumieć, co ja słyszę...
i po chwili - dłuższej - dotarło do mnie...
...przecież jest maj... babcie śpiewają pod kapliczką...
zimna zośka za nami, wszystko, co kiełkowało w domu, zostało przesiedlone pod folię. sadzenie odbywało się według planu, który rozrysowałam jeszcze zimą - kierując się tabelami "companion plants".
plan rozmieszczenia roślin.
musiał być zmodyfikowany podczas sadzenia - okazało się,
że namiot do nas dotarł w wersji 2-drzwiowej.
podczas dłubania w ziemi dotarły do mnie... dziwne dźwięki. pomyślałam sobie, że chyba mi przygrzało. jak nic - omamy słuchowe. próbowałam rozkminić, co właściwie słyszę... olśniło mnie - KIBOLE!!! idą na mecz i śpiewają te jakieś swoje stadionowe przyśpiewki!
ale ja durna... przecież tu nie ma kiboli... ani nawet kibiców... wytężałam słuch i dalej próbowałam zrozumieć, co ja słyszę...
i po chwili - dłuższej - dotarło do mnie...
...przecież jest maj... babcie śpiewają pod kapliczką...
Komentarze
Prześlij komentarz