chleb

piec chleb zdarzyło mi się nie raz. ale zawsze był on na bazie drożdży. ostatnio robiłam wersję z ziarnami oraz wersję z ziołami. i jedząc kolejną rozmarynowo-paprykową kromkę pomyślałam sobie, że jednak te drożdże to tak średnio mi pasują... no i się zawzięłam...

zrobiłam najprawdziwszy w świecie zakwas.
żytni.

miał być w słoiku.
wyszły trzy pojemniki...

przejrzałam różne instrukcje, każda nieco inna. najbardziej denerwujące przepisy podawały wszystko w gramach. owszem, mam wagę kuchenną - tylko nie wiem, w którym pudle w piwnicy. a najlepszy przepis? 'zmieszaj tyle mąki i ciepłej wody, żeby masa miała konsystencję gęstej śmietany'. i tak to ja mogę gotować...

a więc zmieszałam, odstawiłam, a następnego dnia po dodaniu porcji mąki dodałam również kolejny pojemnik, bo z pierwotnego zakwas zaczął uciekać. przez 4 dni dodawałam mąkę i mieszałam papkę, której woń roznosiła się po kuchni. i wszystkich innych pomieszczeniach domu.

aż nadszedł ten dzień...






na żytnim zakwasie zrobiłam chleb pszenno-żytni. jeden bochenek jest z płatkami owsianymi, bo zamiast dawać papier do pieczenia, to wysmarowałam foremkę olejem i wysypałam płatkami.

a smak...?
naturalnie lekko kwaśny, a poza tym - cudowny...
już mój żołądek wysyła sygnały do mózgu, że następny bochenek trzeba zrobić na miodzie... a na święta? może z orzechami i śliwką? na dietę w tym roku chyba nie mam szans...



Komentarze

Popularne posty