zbiory 2018

grządki prawie całe już przekopane. wszystko co się nadawało do jedzenia - zebrane. weekend ma być już mroźny, więc wygląda na to, że koniec zbiorów w tym roku. ostatnia porcja słoików: marynowane patisony i buraki oraz suszona marchew.




ten rok nie był może wymarzonym rokiem ogrodnika - ale narzekać nie mogę. w końcu mam kilka nowych doświadczeń na koncie, spiżarkę zapełnioną słoikami i plan na przyszły sezon. wiadomo - nie można się spodziewać, że dwuletnie drzewko zasypie nas owocami. tegoroczne owoce (jabłka, gruszki, śliwki, maliny, truskawki, aronie) mieliśmy od sąsiadów, a ogórki i papryki z lokalnego targu. natomiast: czereśnie, poziomki, marchewki, zioła (bazylie, pietruszkę, szczypiorek, estragon, miętę, melisę), patisony, cukinie, ostre papryczki (symbolicznie), pigwowce, jarzębinę, różę, buraki, szpinak, pomidory (głównie koktajlowe), sałaty, rzodkiewki, słoneczniki, czosnek, grzyby udało się zebrać z własnych grządek i chaszczy. lawenda kwitnie do tej pory...

pewną ciekawostką były patisony. dopiero w tym roku pierwszy raz je w ogóle jadłam - i to w dodatku własnoręcznie wyhodowane. dla dzieciaków oczywiście było to 'ufo' i oczywiście 'ble'.




posadziłam też kolejne (przydatne) rośliny: głóg, rokitnik, jaśmin (ten, którym można aromatyzować herbatę), śliwa (od sąsiada), dwa orzechy włoskie (również od sąsiada), borówki amerykańskie i kamczackie oraz maliny i jeżyny. kilka borówek i malin już w tym roku udało się zjeść - ale na resztę owoców trzeba będzie chwilę poczekać.

to raczej koniec słonecznej, ciepłej jesieni. zresztą - już połowa listopada i nie ma co oczekiwać upałów. i tak pogoda nas rozpieszczała (a rośliny dezorientowała - właśnie zakwitł pigwowiec). coraz częściej pada deszcz. dzisiaj sypnęło gradem. z kolorów za oknem zostały głównie brązy. przydymione lub zamglone. niedługo pewnie oszronione...









Komentarze

Popularne posty