warzywniak 2018

poranek, godzina 6.30, a na termometrze 19,5 na minusie. kołtun nonszalancko siedzi na dachu budy i rozgląda się po okolicy. on ma chyba jakieś geny niedźwiedzia.

ale my tu pitu-pitu, a kalendarz jest bezlitosny - luty się kończy, a szklarenki czekają. niestety luty ogólnie nas nie rozpieszczał. pomijając pogodę - to mieliśmy ferie, czyli siedzenie w domu, bo wszyscy kaszlą. potem krótki tydzień względnego spokoju i kolejny tydzień chorowania. wszelkie wysiewanie nasion musiało poczekać. dlaczego? ano proszę zamknąć oczy i wyobrazić sobie dwójkę dzieci, worek ziemi, paczki z nasionami - i połączyć to z mikserem na najwyższych obrotach.




tak więc - z lekkim poślizgiem rozpoczęłam tegoroczne zabawy z nasionami. ale że wiosna jest chyba w sąsiedniej galaktyce, to sądzę, że wszystko zdąży ładnie wyrosnąć, zanim skończą się poranne przymrozki.




rozrysowałam sobie również nowy plan grządek. w tym roku poza foliowym warzywniakiem w planach jest kilka poletek pod gołym niebem. krótko mówiąc - eksperymentowania i uczenia się na błędach ciąg dalszy.



Komentarze

Popularne posty