pniak, który miał trafić do pieca

wieczory długie, po pustych polach hula wiatr, nic tylko się zamknąć w domu i zabunkrować przy kominku. no bo cóż robić...?

ano można coś robić...

taka oto propozycja ze wzgórza:

najpierw trzeba znaleźć kawał drzewa. na przykład taki, który lokalny stolarz przeznaczył na spalenie, bo 'po co komu spróchniałe drzewo?'.




potem potraktować go kilkoma narzędziami.






należy pozbyć się lokatorów (mieszkańców pniaka oddaliśmy uradowanym sikorkom).




narzędzia z poprzedniej epoki też się przydają - ot, takie ciosło. ustrojstwo trudno dostępne nawet na targach staroci:
- ciosło? nie mamy. a jak to wygląda?
- jak siekiera, tylko ostrze w poprzek trzonka.
- z podobnych to mamy motykę...




następnie pniaka należy nieco wygładzić, polakierować i zrobić miejsce na kable.




zrobić zaczepy.






i uczepy :P






przeprowadzić próbę wytrzymałościową.




działa?




 jak działa - to zainstalować.




...a potem przez tydzień mrużyć oczy, bo wzrok przyzwykł do dotychczasowego jedno-żarówkowego ogryzka...




 tak, tak - trzeba jeszcze skrócić kabel. ale nareszcie widać kto siedzi w wannie! :p



Komentarze

Popularne posty