grunt pod stopami

w ostatnim czasie przypomniałam sobie, jak wygląda życie w mieście.


 

chcesz wyjść z domu...



do tej pory po każdym deszczu nawet koty grzęzły w gliniastym błocie. utwardzenie miejsc, po których się najwięcej chodzi i jeździ, stało się koniecznością. odrobina cywilizacji ułatwia jednak życie... sześć osób, pięć dni i mamy ułożoną kostkę. trzeba przyznać - panowie naprawdę mocno się starali, żeby nie rozjechać moich krzaków...





dlaczego kostka a nie coś bardziej fantazyjnego?

no fajne by były np. takie wielkie kamienie, albo drewniane krążki. ale:
- powierzchnia do ogarnięcia to prawie 300m;
- tworzywo musi być wygodne w użytkowaniu (czyszczenie, odśnieżanie, odchwaszczanie, zabawy dzieciaków) oraz
- musi być trwałe i wytrzymałe (nie zniszczyć się po przejeździe traktora i nie rozpaść po 5 latach) oraz
- musi się dać w miarę łatwo i tanio wykonać (czyli że gdzieś w okolicy musi być ktoś, kto się na tym zna).

niestety - wybór kształtów i kolorów jest niewielki. stanęło na czymś najbardziej neutralnym - czyli piaskowo-szaro-pomarańczowym melanżu.

teraz pozostało uporządkowanie terenu - wyrównanie dziur i pagórków, zagospodarowanie przestrzeni przy krawężnikach kostki... i właśnie: widzicie ten pasek ziemi, między kostką a rzędem palików? to miejsce przeznaczone na lawendę. tak więc, jakby ktoś słyszał o jakiejś wyprzedaży sadzonek... potrzebuję ilości hurtowej... :p





Komentarze

Popularne posty