przyszedł...
...deszcz...
długo kazał na siebie czekać. ale przywraca ziemię do życia już trzeci dzień.
pomiędzy ulewami zwykle pojawia się słońce. czasem - u nas słońce, a w sąsiedniej wiosce burza...
korzystając z przerwy w opadach...
prosto z drzewa, umyte deszczem...
wczoraj popołudniu rozpogodziło się na dłużej i w ruch poszła piła. czereśnie (w sensie drzewa), które tu rosną, są ogromne. nie ma mowy, żeby z wierzchołków zebrać owoce. tak więc - pomogliśmy im zejść na ziemię... i tak - jedna czereśna jest lżejsza o trzy gałęzie. ...które skubałam z owoców jeszcze długo po zachodzie słońca... w tym czasie psy musiały siedzieć zamknięte w kojcu - okazało się, że kołtun to amator czereśni.
wyszły z tego trzy wiadra.
trzy. wiadra. owoców.
tak więc - dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem słoików. każda kolejna partia kompotów ma coraz ciemniejszą barwę... której mój apart (zwłaszcza wieczorową porą) nie w stanie zatrzymać w czasie...
musicie mi uwierzyć na słowo - te rubinowo-karminowe słoiki są hipnotyzujące - junior się przy nich zatrzymał na kilkadziesiąt sekund (!) i w bezruchu gapił się w nie jak w telewizor.
ja wiem, że ostatnio nic tylko czereśnie... ale cóż zrobić, kiedy klęska urodzaju? a to dopiero pierwsze drzewo dojrzało! co z pozostałymi czterema?
tych, którzy dotrwali do tego momentu, zapraszam na odrobinę rozrywki. podczas zgadywanki z dechą wyszło na jaw, że wyobraźnia w narodzie nie umarła. więc - moja propozycja jest taka:
kto pod tym postem zamieści najbardziej czereśniowy komentarz, dostanie z rancza paczkę własnoręcznie suszonej lipy (idealna na przeziębienia i kłopoty z gardłem, a także poprawia trawienie oraz uspokaja).
lipa z ogródka sąsiada.
ilość oraz forma komentarzy - nieustalone. wymyślajcie, kombinujcie, rozruszajcie wyobraźnię podczas ślęczenia za biurkiem lub podczas tańca z mopem!
ale - żeby nie było, że wygrana do wykorzystania dopiero zimową porą - dorzucam jeszcze paczuszkę ciastek owsianych (do wyboru - orzechowe z mleczną czekoladą lub żurawinowo-waniliowe).
odwagi!
inwencji!
dobrej nocy!
długo kazał na siebie czekać. ale przywraca ziemię do życia już trzeci dzień.
pomiędzy ulewami zwykle pojawia się słońce. czasem - u nas słońce, a w sąsiedniej wiosce burza...
korzystając z przerwy w opadach...
prosto z drzewa, umyte deszczem...
wczoraj popołudniu rozpogodziło się na dłużej i w ruch poszła piła. czereśnie (w sensie drzewa), które tu rosną, są ogromne. nie ma mowy, żeby z wierzchołków zebrać owoce. tak więc - pomogliśmy im zejść na ziemię... i tak - jedna czereśna jest lżejsza o trzy gałęzie. ...które skubałam z owoców jeszcze długo po zachodzie słońca... w tym czasie psy musiały siedzieć zamknięte w kojcu - okazało się, że kołtun to amator czereśni.
wyszły z tego trzy wiadra.
trzy. wiadra. owoców.
tak więc - dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem słoików. każda kolejna partia kompotów ma coraz ciemniejszą barwę... której mój apart (zwłaszcza wieczorową porą) nie w stanie zatrzymać w czasie...
tych, którzy dotrwali do tego momentu, zapraszam na odrobinę rozrywki. podczas zgadywanki z dechą wyszło na jaw, że wyobraźnia w narodzie nie umarła. więc - moja propozycja jest taka:
kto pod tym postem zamieści najbardziej czereśniowy komentarz, dostanie z rancza paczkę własnoręcznie suszonej lipy (idealna na przeziębienia i kłopoty z gardłem, a także poprawia trawienie oraz uspokaja).
lipa z ogródka sąsiada.
ilość oraz forma komentarzy - nieustalone. wymyślajcie, kombinujcie, rozruszajcie wyobraźnię podczas ślęczenia za biurkiem lub podczas tańca z mopem!
ale - żeby nie było, że wygrana do wykorzystania dopiero zimową porą - dorzucam jeszcze paczuszkę ciastek owsianych (do wyboru - orzechowe z mleczną czekoladą lub żurawinowo-waniliowe).
odwagi!
inwencji!
dobrej nocy!
Komentarze
Prześlij komentarz