zbiory 2017

kolejny dzień mgieł. zawitały na wzgórze poranne przymrozki, śniegi z deszczem i jesienna melancholia. grzybów też już nie widać, więc chyba na żadne jadalne znaleziska nie ma co liczyć w tym roku.

a co w ogóle w tym roku udało nam się zjeść z własnej grządki?

najwięcej było malin i poziomek. poziomki, choć wiosną wysiane z ziarenek, to rozrosły się jak chwasty. nawet przeoranie przez dziki przetrwały. a maliny - w różnych odmianach, od różnych darczyńców i sklepów - w pierwszym swoim roku spisały się naprawdę nieźle.

warzywniak?
no niestety porażka. było wprawdzie kilka pomidorów, sałata, bazylia, rzodkiewki, szczypior i mikro-cebulki. ale wiele innych roślin nie wyrosło. to znaczy - wszystkie jakoś wykiełkowały, ale niewiadomo dlaczego znaczna część nagle się zatrzymała i koniec. kilka listków, jakiś kwiatek, który potem często zwyczajnie opadł i tyle. jest taka teoria, że może to przez zbyt żyzną ziemię. mech nie narzekał i rozrósł się w puszysty dywan... tak więc jeszcze trochę pracy pod folią czeka.

cóż więcej?
poza czereśniami, które tu rosną chyba od zarania dziejów, nic więcej nie owocowało, bo wszystkie drzewka owocowe i inne krzaki dopiero co posadzone w tym roku. a kiedy pojawią się pierwsze owoce? to się okaże. pigwa i pigwowce kwitły jak szalone - ale bez rezultatów. tylko jedno rajskie jabłuszko błyszczało w resztkach jesiennego słońca.

pewnym zaskoczeniem były chryzantemy. w zeszłym roku, jak już przyszły przymrozki, a nawet mrozy, zakopałam przed domem różne chabazie, które wcześniej trzymałam w doniczkach w domu. były to chryzantemy i mięta. w sumie to myślałam, że zakopuję trupy. ledwo co w tych doniczkach było, mięta na wpół ususzona i rachityczna, a chryzantemy... no takie z marketu za grosze. już drugi rok były w małych doniczkach, miały niby jakieś listki, coś próbowało kwitnąć, coś już uschło - w sumie obraz nędzy i rozpaczy. tak więc zakopałam to wszystko - a właściwie pogrzebałam i postawiłam na tym krzyżyk. przynajmniej doniczki opróżnione. a tu wiosną - zmartwychwstanie. mięta się rozkręciła do tego stopnia, że co jakiś czas ją przycinałam, ukorzeniałam i sadziłam w innych miejscach. podobno odstrasza różne niechciane robale.





Komentarze

Popularne posty