płytki

plany, harmonogramy... wszystko wygląda ładnie na papierze. a potem trzeba przesunąć to, z tamtym poczekać, a tu majstrowi coś wypadło - i już mamy początek lawiny problemów.

większość elementów wykończeniowych już od dawna czekała w piwnicy na swoją kolej. krany, płytki, panele, drobiazgi. w zeszłym tygodniu ekipa zabrała się za łazienkę na poddaszu. wyrysowaliśmy co gdzie i jak ma być. płytka za płytką lądowały na ścianie. i już w połowie pierwszej ściany okazało się... że jakoś tak mało tych płytek...

rok temu powstała koncepcja wykończenia łazienki - ale przy ostatniej konsultacji z majstrami górna granica płytek została przesunięta w stosunku do pierwotnego zamysłu... niestety - pierwotny plan zdążył się ulotnić z pamięci...

piątek wieczór - odpalamy internet - www - niestety - tych płytek już nie mają.

i co teraz? jak z tego wybrnąć? w sklepie nikt nie odbiera. jak dobrać jakieś inne płytki? gdzie jechać? kiedy? co z dzieciakami? a kasa? w sklepach internetowych też posucha - w jednym są, ale transport kosztuje drugie tyle co płytki.

w sobotni poranek okazało się, że w sklepie, z którego je braliśmy rzeczywiście ich już nie ma. ale w innym są - tylko że trzeba jechać do krakowa...

i cóż robić? przecież ekipa montująca wraca w poniedziałek rano - i materiał być musi. bo inaczej kolejne przestoje...

Komentarze

Popularne posty