zima czy nie zima - oto jest pytanie...

kiedyś się mówiło 'idzie luty, podkuj buty'. teraz chyba trzeba to zmienić na 'idzie luty, załóż kalosze' albo 'idzie luty, wyciągaj krem z filtrem'. no dobra, kilka razy spadł śnieg, zmarzły mi ręce przy odśnieżaniu samochodu, dzieciaki zdążyły nawet ulepić bałwana. ale nierzadko bywało tak, że śnieg padał rano, a popołudniu już nie było po nim śladu. taki mix wszystkich pór roku w ciągu jednej doby.




jedyne czego nie brakuje tej zimy - to wiatr. kiedy porywy przekraczają setkę i to czasem nawet dwa razy w tygodniu, to naprawdę nie jest miło. już się nauczyliśmy, że albo coś jest wbetonowane w ziemię albo odleci - tak więc wszelkie możliwe przedmioty na zewnątrz staramy się mieć zawsze zabezpieczone. ale i tak - całonocny świst i huk nie daje zasnąć.




jakaś taka... niefajna ta pogoda. kto to widział, żeby w lutym bzy już miały pąki? stokrotki zamiast śniegu bielą trawniki, borówki mają nawet kilka liści. jeśli przyjdą jeszcze jakieś większe mrozy w marcu czy kwietniu, to chyba nie będę miała co liczyć na zbiory tego roku. już może lepiej niech ta wiosna przyjdzie na dobre. koty nie będą protestować - odpowiada im taki zimowy leżing i smażing...




wersja 'solarium w złomku' też jest w porządku.




ale skoro nadal trwa kalendarzowa zima to... cieszmy się śniegiem, bo nie wiadomo kiedy go znów zobaczymy...







dobrze że wiem czyje są te ślady...




trzymajcie się ciepło!



Komentarze

Popularne posty