dobry wujek mefisto

rumaki próbują odnaleźć się w nowej sytuacji. weekend minął spokojnie, w poniedziałek tymon zaczął chyba tęsknić za stolicą i zrobił się nerwowy. merfi natomiast nadal sennie szwędał się z nosem przy ziemi. we wtorek, czyli wczoraj, padał deszcz, więc kozy zostały u siebie, a konie wypuściłam po śniadaniu, kiedy deszcz zaczął słabnąć. tymon nadal robił kilometry wzdłuż ogrodzenia, a merfi kręcił się przy stajni. patrzyłam przez okno i myślałam sobie, że poczciwy rumak z tego merfiego... zagląda do kóz, chyba próbuje się zaznajomić... tylko zadek mu widać zza drzwi...
 
 

 
czasem na chwilę wychodził na środek wybiegu, skubnął troche trawy, ale uparcie wracał pod stajnię i zaglądał do koziego boksu.

kiedy w południe poszłam sprawdzić, co tam u futrzaków, zdziwił mnie hałas u kóz. darły się jak szalone. zaglądam do środka... kozak z wanilią stoją na antresoli, melisa na dole, a na samym środku... biały zmierzwiony kłębek na patykowatych nóżkach.




nie mieliśmy planów powiększania rogatego stada w tym roku... myśleliśmy, że stosowany kalendarzyk małżeński był skuteczny, zwłaszcza, że melisa wcale nie wyglądała na grubą... a tu taka niespodzianka...




...więc okazało się, że stojący pod kozim boksem merfi robił za akuszerkę! chyba należy mu się chociaż tytuł wujka chrzestnego, co nie?



Komentarze

Popularne posty