pierwszy dzień wiosny

nie tego oczekiwałam...

zima tego roku była jak z pocztówki. nie lubię mrozów, zasp i łopatowania, ale trzeba przyznać, że było malowniczo.
 
w ostatnich dniach wszędzie wokół wszyscy mówili tylko o nadchodzącej wiośnie. uległam ogólnej wesołości i na fali optymizmu postanowiłam poszukać oznak budzącego się świata. było wprawdzie pochmurno, ale udało mi się znaleźć kilka miłych dla oka obiektów:
 
oto kępa tulipanów.



pierwsze liście prymulki.



rokitnik.



 
pączki na pigwowcu.




rozczochrane stokrotki.




kwiaty na dereniu.




nieśmiało wychylające się lilie.
 


włochata sasanka.



tulipan na plantacji jeżówek.



pączki na bzie. niby nic nadzwyczajnego - ale pozostawiłam go w doniczce. na zewnątrz. na całą zimę. to się nazywa pancerna roślina.



a w warzywniaku - pierwszy czosnek! ...a nawet dwa...




za płotem sąsiada już się pojawiły kolory.



 
 
gringo wierny jak pies.
 





rudzielec korzystający z pojedynczych promieni słońca.
 



no dobra - zdjęcia zrobione, ale moje lenistwo wygrało i postanowiłam odłożyć pisanie wiosennego sprawozdania na 'jutro'. pomyśłałam sobie, że 'jutro pierwszy dzień astronomicznej wiosny - wtedy będę pisać'; 'jutro' to sobota, więc z leniwym kubkiem herbaty, wystawiając twarz do słońca, będę komponować budzące zazdrość treści... no i przyszło 'jutro':





tak, tak - w marcu jak w garncu. mądrość ludowa nie wzięła się znikąd...



Komentarze

Popularne posty