nalewka ze 'świerzbi dupy'

'ukraińsko-łemkowska ludowa nazwa dzikiej róży swerbohuzy oznacza dosłownie świerzbi dupa. wzięła się stąd, że jeśli wnętrza owoców nie oczyści się porządnie z białych włosków, odczujemy to na drugi dzień w toalecie...'
- łukasz łuczaj, 'dzika kuchnia'




musicie mi uwierzyć na słowo - miałam ambicje... chciałam zrobić konfiturę z dzikiej róży. z sekatorem wlazłam w różany żywopłot, ucięłam wszystko, do czego udało mi się dosięgnąć.








no i wzięłam się do konfiturowania... tylko że podczas usuwania tych nieszczęsnych włosków ze środka doszłam do wniosku, że więcej z tych owoców wywalam niż zostawiam. no bez sensu. przeczesałam internet w poszukiwaniu rad - ale nic z tego. wszyscy mówią, że włoski się usuwa. a że ciąży nade mną klątwa perfekcjonizmu...

zrobiło mi się szkoda tego wszystkiego, co trzeba teoretycznie wyrzucić. wróciłam do szperania w różanych przepisach. i okazało się, że do nalewek wcale nie trzeba czyścić róży! co więcej - znalazłam przepis dla niecierpliwych, który mówi, że należy tylko rozgnieść owoce i wrzucić je do słoja. ...i takie przepisy to ja lubię...




rozochocona postanowiłam następnego dnia poszukać więcej różanych krzaków. swoje własne ogoliłam do zera. co więcej - moja róża jest różą pomarszczoną. a to nie to samo co dzika. pomarszczona ma owoce okrągłe i miękkie. dzika jest drobniejsza, twardsza, i bardziej podłużna. tak więc - wzięłam garnek i wyruszyłam na poszukiwania dzikuski. daleko nie musiałam chodzić, bo ona rośnie niemal w każdych zaroślach, na każdym nieużytku, gdziekolwiek tylko jest odrobina terenu, którego nie dosięga żadnego rodzaju kosiarka.


 


zbieranie róży jest... upierdliwe. kłuje, kłuje, czepia się ubrań (a ja głupia założyłam sweter), koszmarnie kłuje no i kłuje. a kiedy sekator wpadnie w sam środek cierniowego labiryntu, to zupełnie naturalną rzeczą jest zastanowienie się, czy był on drogi, czy z chińskiego sklepu...




niestety zdjęcie nie oddaje odległości, którą musiałam pokonać, by uratować narzędzie pracy. dodam tylko, że róża rosła w miejscu spadku terenu... koniec końców - sekator wyjęłam z pomocą motyki i grabi. i tylko dlatego, że lubię fioletowy kolor...




róży pomarszczonej nie trzeba mrozić przed robieniem z niej przetworów, jednak dziką wypada. a warto się nią w ogóle zainteresować, bo róża zawiera m.in. witaminy (a, c, e), jest dobra dla przeziębionych, wzmacnia naczynia włosowate. no i smakuje niepowtarzalnie... różane konfitury to najcudowniejsze nadzienie do pączków. co więcej - można jeść nawet liście i młode pędy.


róża oplątana chmielem


co jeszcze można zrobić z róży?

poza nalewkami i konfiturami, różę przerabiamy na: susz (do herbaty), wodę różaną, zupę, keczup, wino, a suszonymi płatkami można aromatyzować herbaty. zasuszone gałązki z ogniście czerwonymi owocami dobrze też wyglądają w wazonie...




...a co wyjdzie z nalewki? przekonamy się w sylwestra...



Komentarze

Popularne posty