październik - mój ulubiony kolor
na termometrze (kolejny dzień) ponad 20 stopni, lawenda kwitnie, pomidorki się czerwienią... kto by pomyślał, że to połowa października...?
tylko poranki są takie, jakie powinny być - mgliste i zaspane.
każdego dnia drzewa mają inny kolor liści i w sumie to bardzo szybko je gubią. może dlatego, że jest gorąco, a od dłuższego czasu nie było deszczu? czereśnie w przeciągu tygodnia zrobiły się niemal łyse. jutro większości tych żółtych liści pewnie już nie będzie...
jarzębina niestety już się wysuszyła, więc muszę się zadowolić tymi zapasami soku, które mam. w przyszłym roku trzeba się wcześniej zabrać za zbiór owoców.
trochę dłubaniny w ziemi jeszcze zostało. w warzywniaku nadal tkwią m.in. buraki, marchewki, szpinak i pomidory. a papryka i patisony wciąż kwitną...
nie mam w planach nowych roślin (w sensie w tym roku). świeżo posadzone wrzosy, liliowce, jeżówki i lawenda wymagają jeszcze kilku worków kory i częstego podlewania, tak więc zajęć nie brakuje... no i - znów mamy plac budowy i wykopy pod domem. zachciało nam się ścieżki do domu...
krawężniki z plastrów kamienia wklejonego w beton, środkiem drobniejszy kamień. jeszcze kolor ścieżki nie jest ustalony, ten szary to podkład. ile uda się zrobić zanim pogoda się popsuje? tego nie wie nikt. z prawej strony ścieżki - lawenda. wciąż kwitnie. jak widać, jestem dopiero w połowie przerabiania trawnika na lawendowisko, tak więc - jakby ktoś miał na zbyciu, to przyjmę każdą ilość sadzonek! :D
chryzantemami też nie pogardzę. nie rozumiem, jak można uważać, że są to kwiaty tylko i wyłącznie cmentarne... mają tyle przepięknych kolorów, kwiaty utrzymują się do początków zimy i cieszą oko wtedy, gdy inne rośliny już dawno zamarły... tylko spójrzcie, już zaczynają kwitnąć...
prognozy straszą jakimś deszczem i ochłodzeniem za kilka dni. trzeba korzystać i wystawiać mordę do słońca...
przydałoby się zawekować to cudownie ciepłe powietrze wraz z promieniami słońca. zna ktoś patent...?
tylko poranki są takie, jakie powinny być - mgliste i zaspane.
każdego dnia drzewa mają inny kolor liści i w sumie to bardzo szybko je gubią. może dlatego, że jest gorąco, a od dłuższego czasu nie było deszczu? czereśnie w przeciągu tygodnia zrobiły się niemal łyse. jutro większości tych żółtych liści pewnie już nie będzie...
jarzębina niestety już się wysuszyła, więc muszę się zadowolić tymi zapasami soku, które mam. w przyszłym roku trzeba się wcześniej zabrać za zbiór owoców.
nie mam w planach nowych roślin (w sensie w tym roku). świeżo posadzone wrzosy, liliowce, jeżówki i lawenda wymagają jeszcze kilku worków kory i częstego podlewania, tak więc zajęć nie brakuje... no i - znów mamy plac budowy i wykopy pod domem. zachciało nam się ścieżki do domu...
krawężniki z plastrów kamienia wklejonego w beton, środkiem drobniejszy kamień. jeszcze kolor ścieżki nie jest ustalony, ten szary to podkład. ile uda się zrobić zanim pogoda się popsuje? tego nie wie nikt. z prawej strony ścieżki - lawenda. wciąż kwitnie. jak widać, jestem dopiero w połowie przerabiania trawnika na lawendowisko, tak więc - jakby ktoś miał na zbyciu, to przyjmę każdą ilość sadzonek! :D
chryzantemami też nie pogardzę. nie rozumiem, jak można uważać, że są to kwiaty tylko i wyłącznie cmentarne... mają tyle przepięknych kolorów, kwiaty utrzymują się do początków zimy i cieszą oko wtedy, gdy inne rośliny już dawno zamarły... tylko spójrzcie, już zaczynają kwitnąć...
prognozy straszą jakimś deszczem i ochłodzeniem za kilka dni. trzeba korzystać i wystawiać mordę do słońca...
przydałoby się zawekować to cudownie ciepłe powietrze wraz z promieniami słońca. zna ktoś patent...?
Komentarze
Prześlij komentarz