śniegu ni ma - ale są ciastka

czas leci zdecydowanie za szybko. a tu choinka nie ubrana, śledzie nie wymoczone, przepis na karpia nie wybrany... dobrze że chociaż ciastka są...

poza nieśmiertelnymi owsianymi (wersja z białą czekoladą i żurawiną i wersja kakaowo-orzechowa) oraz orzechowymi z marmoladą (przepis znajduje się TUTAJ) pojawiło się kilka nowości.

na początek - pierniczki. tak szczerze, to co roku piekłam ich pół tony, ale jakoś nigdy nie spodobały mi się na tyle, żebym je miała jeść garściami. aż trafiłam na trzeci talerz... a konkretnie na strone trzecitalerz.blogspot.com. skoro wylądowałam na podkarpaciu, to dobrze jest poszperać w lokalnych przepisach. i tym oto sposobem zostałam właścicielką trzech pudełek i słoja pełnych pierników... są po prostu genialne. przepis, który jest TUTAJ, jest nieco bardziej pracochłonny niż wszystkie, z których korzystałam do tej pory, ale dodatkowy garnek do mycia to jeszcze nie taka tragedia. zrobiłam je wprawdzie z mąki żytniej pełnoziarnistej (innej nie miałam) i nie smarowałam ich przed pieczeniem jajkiem, ale i tak wyszły niesamowite.

w tym roku dzieciaki zajęły się dekorowaniem. tylko zdaje się, że młody wziął sobie zbytnio do serca słowa matki, że 'za dużo posypki ani nie wygląda dobrze ani nie smakuje'.






kolejną nowością są ciastka z masła orzechowego. 20 minut i można się zajadać. do szklanki cukru zmiksowanej z dwoma jajkami trzeba dodać szklankę masła orzechowego (najlepiej bez dodatków) i wymieszać. kulki ciasta ułożyć na blaszy z papierem do pieczenia, rozpłaszczyć i piec około 15-20 minut (aż zaczną się lekko złocić). ja część potraktowałam jeszcze czekoladą. i chwilę po tym, jak zrobiłam poniższe zdjęcie, to w domu zapanował mrok - taka niespodzianka, wieczorna przerwa w dostawie prądu. młodszy przedszkolak wpadł w panikę i zaczął krzyczeć, więc włączył mi się tryb 'ratownik' z napędem turbo. tylko że zapomniałam, że na środku kuchni stoi krzesło z blachą z owymi ciastkami... gdy po kilku minutach znów nastała jasność, okazało się, że z niewyjaśnionych przyczyn egzemplarze z czekoladą potrafią przebyć dłuższą drogę niż te bez...




na koniec muszę się pochwalić książką.




jest to zbiór historii, przepisów, ciekawostek i pysznych zdjęć. stąd pochodzi przepis na śliżyki. pamiętam je z czasów mieszkania w poznaniu... oj dawno to było... ELA! ELAAA!!! tak je właśnie robiłaś? :D




bez chwili zastanowienia podwoiłam przepis, a z braku świeżych drożdży użyłam suszonych. zanim wystudzone zamknęłam w puszce, 1/3 zniknęła... gdybym tylko dała przyzwolenie, to pewnie do kolacji nie byłoby po nich śladu...




pysznych świątecznych przygotowań!



Komentarze

  1. Ojojoj! Te pierniczki wyglądają przecudownie! Muszę je koniecznie zrobić, pewnie już po świętach. Książki bardzo zazdroszczę!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty