jak jest zimą bez prądu?

zegar na piekarniku zatrzymał się na 15:37. to taka godzina, w której już się zaczyna robić wieczór - zwłaszcza, gdy słońca nie widać, bo śniegowe chmury przysiadły na pagórkach. wcześniej, w ciągu dnia prąd znikał na kilka chwil - ale grzecznie wracał. a tu wieczorna szarówka, czas myśleć o podwieczorku, kolacji, porządkach w kuchni... a prądu nie widać. w ogóle mało co widać...
 



zima na wzgórzu.
żaden straszny survival - ale jednak trzeba być przygotowanym.
jak to jest, gdy nie ma prądu?
 
zacząć należy od tego, że nigdy nie wiadomo, kiedy to się stanie, choć gdy przechodzą gwałtowne burze lub pada śnieg, to można się tego spodziewać. dobra pogodynka jest na wagę złota - więc gdy w prognozie robi się podejrzanie, to trzeba pomyśleć o doładowaniu telefonów i latarek, zrobieniu dodatkowego prania, nalaniu wody do dużego garnka z przykrywką...

a gdy już zapadnie wielka cisza (matko jedyna, ile hałasu robią takie zwyczajne sprzęty jak lodówka czy akwarium!), to co dalej? jeśli przerwa w dostawie prądu jest w ciągu dnia, to przynajmniej świat widać. ale jeśli taka sytuacja ma miejsce wieczorem... no to już wchodzimy na następny poziom komplikacji. dostosowywanie się do nowych warunków zaczynamy od odpalenia oświetlenia alternatywnego - czyli świeczek - i zlokalizowania wszystkich latarek. i tak właśnie było wczoraj...

prąd zniknął akurat podczas trzeciego tego dnia odśnieżania dojazdu do domu. wieczorna szarówka już się wlewała do domu, więc od razu trzeba było odpalić świeczki. pora kolacji zbliżała sie wielkimi krokami - a tu kuchenka milczy, no i lodówki też lepiej nie wietrzyć...
 
i wtedy do akcji wkroczyła ona - stara, obita, niemodna, w plamach rdzy i kurzu... trzy-palnikowa kuchenka gazowa (wraz z butlą w paskudnym niebieskim kolorze). kawka, herbatka, patelnia i znowu żyjemy w cywilizacji.

ale brak prądu to nie tylko ciemność i gotowanie wody w garnku na gazie lub w kominku. prądu potrzebują również takie sprzęty jak: komputery, internet, pompa w studni, piec (do grzania wody w rurach i kaloryferach), mega-zamrażarka piwniczna... przed nami jeszcze wieczorne lekcje przez internet janka muzykanta!
 
...i wtedy do akcji wkroczył on - ciężki, potężny, warczący, śmierdzący... agregat prądotwórczy. niestety agregat nie jest w stanie zasilić wszystkich urządzeń w domu - np. nie da się do niego podłączyć lodówki (nie umiem wytłumaczyć, proszę pytać jakiego mądrego dlaczego). koniec końców - agregat podpompował nieco wody, utrzymał przy życiu piec na tyle, żeby zagrzał wodę do kąpania i rozgrzał kaloryfery i pozwolił włączyć lampkę oraz podładować telefony.
 
śnieg dalej sobie prószył, infolinia elektryków podawała coraz to późniejszą godzinę przywrócenia prądu, więc sypialnię urządziliśmy przed kominkiem. dzieciakom podobało się spanie pod choinką, kominek sobie szumiał, a za oknem tak biało, że aż jasno...

tak naprawdę to największym problemem są lodówki. 24 godzin bez prądu dla zamrażarki piwnicznej to jeszcze nie tragedia. ale powyżej 12 już trzeba zacząć podejmować jakieś kroki, jeśli chodzi o sprzęt kuchenny. korzystając z tego, że za oknem temperatura waha się między minus a plus 1, wszystko wylądowało w plastikowych pudłach na werandzie (idealna okazja do umycia wnętrza lodówki!). koty bardzo się interesowały nowym, pięknie pachnącym placem zabaw... na szczęście tym razem elektrycy przywrócili nam łączność ze światem tuż przed godziną 10 dnia następnego (vel dzisiejszego), czyli po 18 godzinach.

a dzisiaj wieczór taki ładny, jakby nigdy nic...


 
 
a jutro pewnie znowu czeka mnie odśnieżanie...




trzymajcie sie ciepło!



Komentarze

Popularne posty